Nielegalny (?) import fotelików niebezpieczny dla rodziców. Cz. 1: Gwarancja i serwis
Autor: Anna Markowska
Data dodania: 2013-03-13 14:53:25
Nie wszystkie wymienione powyżej określenia są prawdziwe w świetle prawa. Szary? Nielegalny? Choć potocznie i po cichu tak właśnie nazywany, faktycznie nielegalny nie jest. Zgodnie z obowiązującym prawem europejskim każdy może wybrać się na wycieczkę i przywieźć z niej kontener fotelików samochodowych (byleby posiadających homologację europejską) na sprzedaż. Oficjalny importer i jego sieć dystrybucji nie mają już wyłączności.
Przyjrzyjmy się temu na uniwersalnym przykładzie. Pan Janek ma pomysł na biznes – na fotelikach podobno można nieźle zarobić. Ma również kolegę, nazwijmy go – Tomek – który jest dumnym posiadaczem tira, ciężarówki, czy innego pojazdu podobnego typu. Teraz wystarczy wybrać się np. na Węgry czy do Bułgarii, wrócić z zapasem dowolnych homologowanych fotelików zakupionych po atrakcyjnej cenie i sprzedać towar przez Internet. Wszystko zgodnie z prawem. Panowie Janek i Tomek zarobią na biznesie, jeden na transporcie, a drugi na sprzedaży produktów po cenie często dużo niższej niż w stacjonarnym sklepie oficjalnego importera. Kupujący również nie kryją zadowolenia – nie tylko mogą zaopatrzyć się w markowy fotelik z wysokimi wynikami w testach, ale również nieźle na tym zaoszczędzić!
Wilk jest syty, ale … czy owca faktycznie jest cała? Markowy fotelik, kupiony legalnie za małe pieniądze. Pozostaje cieszyć się. Ale do czasu.
Serwis w ramach gwarancji? Zawsze! … ale nie wszędzie.
Przywołajmy w tym miejscu inną historyjkę. Pani Zosia może kupić na Tajwanie telefon, i-pada, czy inne cudeńko w cenie, której nigdy nie znajdzie w Polsce. Pani Zosia może cieszyć się z zakupu i nim rozkoszować, ale musi też liczyć się z tym, że jeśli będzie chciała swój nabytek serwisować, będzie to możliwe tylko... na Tajwanie.
Kupując fotelik samochodowy warto dowiedzieć się, jakie są rzeczywiste możliwości skorzystania z reklamacji. Sprzedawcy importujący foteliki samodzielnie (zwykle dotyczy to sklepów internetowych) w przypadku zapytań o serwis odsyłają klienta częstokroć do oficjalnego importera marki. Ten jednak rozkłada ręce – nie może przyjąć do serwisu fotelika nie zakupionego u niego. Czy to oznacza, że można pożegnać się z prawem reklamacji? Ależ nie. Wystarczy wybrać się do … państwa, z którego fotelik importowano. Lub już na początku pogodzić się z tym, że w razie uszkodzenia fotelika, serwisowanie go w Polsce będzie niemożliwe. Cybex, Concord, BeSafe, Recaro i wiele innych marek serwisują tylko foteliki z oryginalnym hologramem informującym o tym, że produkt został zakupiony u oficjalnego polskiego dystrybutora.
Jest wyjątek. W związku ze zmianami własnościowymi, Dorel Polska ma obowiązek serwisowania. Kupując fotelik marki Maxi-Cosi można więc liczyć na skorzystanie z serwisu w okresie gwarancyjnym bez względu na istniejącą różnicę: kraj importu – kraj zgłoszenia do serwisu. Jednak i tu w pewnych przypadkach może czekać na konsumenta niemiła niespodzianka, a oto jaka:
UWAGA! niektóre modele fotelików (różnych producentów) przewidziane są tylko do sprzedaży na wybranych rynkach, np. Maxi-Cosi Pria tylko w USA, Akta Graco DuoLogic tylko w Skandynawii. W związku z tym polski serwis nie będzie posiadał do nich części zamiennych.
Zdarza się, że importer sprowadzający kontener fotelików zostawia sobie kilka sztuk właśnie na wypadek reklamacji zgłoszonej przez klienta w okresie gwarancyjnym. Szczęśliwcy mają więc możliwość wymiany uszkodzonej części. Po upływie gwarancji będą zmuszeni jednak szukać pomocy gdzie indziej.
Tyle o gwarancji, reklamacji i serwisie. W drugiej części przeczytasz o tym, jak ma się posiadanie fotelika kupionego poza oficjalną siecią dystrybucji do recall.