Wasze historie - PO DACHOWANIU córka wisiała w foteliku głową w dół - nawet nie płakała
Autor: Redakcja fotelik.info
Data dodania: 2019-03-23 12:57:23 Ostatnia aktualizacja: 2019-03-24 21:50:23
Dzisiaj historia po której przeczytaniu mieliśmy ciarki... Pani Monika - mama dwóch córeczek, opowiedziała nam o swojej historii, która dzięki DOBRZE dobranym fotelikom skończyła się happy-endem.
Historia Pani Moniki bardzo nas poruszyła. Po pierwsze dlatego, iż zastosowała się do WSZYSTKICH zaleceń, które propagujemy, a po drugie dlatego, że nie posłuchała znajomych i nie zostawiła w aucie fotelika, który był po poważnym wypadku! Pomimo tego, że na pierwszy rzut oka wszystko było w porządku, to bo szczegółowej ekspertyzie okazało się, że... Może po kolei:
DLACZEGO DOSZŁO DO WYPADKU?
Wakacje, rodzinka w aucie marki Mitsubishi Carisma. Obecne osoby to Pani Monika, jej mąż oraz dwie córeczki w wieku 10 miesięcy i 7 lat. Jak wypadek opisuje Pani Monika? Dachowaliśmy po tym jak jadący z naprzeciwka samochód wjechał na nasz pas i mąż, chcąc uniknąć zderzenia czołowego, uciekł na pobocze i stracił panowanie nad samochodem. Było sucho, ciepło (wakacje). W samochodzie nie wystrzeliła żadna poduszka powietrzna, część pasażerska była cała, ale auto zostało zezłomowane (żadnej blachy nie dało się odzyskać, na wszystkim było widać ślad po wypadku). Niestety nie mamy żadnych zdjęć - wypadek mieliśmy 500 km od domu, dzień po wypadku zorganizowaliśmy transport powrotny.
JAK WYGLĄDAŁY PIERWSZE CHWILE PO WYPADKU?
Wypadek miał miejsce przy prędkości 60-70/h. Zatrzymaliśmy się na dachu. Młodsza córka - wówczas 10-cio miesięczna, obudziła się wisząc głową w dół i z tego co pamiętam to nawet nie płakała. Starsza - 7-latka jechała w foteliku na przednim siedzeniu obok kierowcy - obiła sobie łuk brwiowy o fotelik. I to było jedyne obrażenie w tym wypadku. My z mężem wyszliśmy bez draśnięcia. Wszyscy byliśmy w pasach, dziewczyny w fotelikach dobrze zamontowanych i poprawnie zapiętych w pasach. Policja na miejscu zdarzenia gratulowała nam rozsądku i pilnowania kwestii bezpieczeństwa. Zawsze miałam świra fotelikowego, a od czasu wypadku świr się pogłębił;) Oba foteliki poszły do śmieci oczywiście.
DLACZEGO FOTELIKI POSZŁY NA ZŁOM?
Pani Monika mówi - "w żadnym z fotelików nie było widocznych uszkodzeń. Ale fotelik starszej córki przekazaliśmy do ekspertyzy i okazało się, że przy każdym nicie, w całej skorupie były mikropęknięcia. Gdybyśmy zostawili ten fotelik do dalszego użytkowania (co nam zalecali wszyscy znajomi) nie wiadomo co by się z nim zadziało w przypadku jakiegokolwiek kolejnego zdarzenia..."
I są to święte słowa. Każdy fotelik, który brał udział w wypadku, powinien być OD RAZU wyrzucony. Jeżeli nie mieliśmy wypadku, a delikatną stłuczkę lub po prostu braliśmy udział w kolizji drogowej, która nie była groźna, można wykonać (tak jak dla pewności zrobiła to Pani Monika) EKSPERTYZĘ POWYPADKOWĄ. Wtedy okaże się, czy fotelik może czy nie, być dalej użytkowany ---------------------> EKSPERTYZY POWYPADKOWE

FOTELIKI PRZEDSTAWIONE NA ZDJĘCIACH NIE SĄ FOTELIKAMI, KTÓRE BRAŁY UDZIAŁ W OPISYWANYM POWYŻEJ ZDARZENIU!!